sobota, 28 marca 2015

Rozdział 10 - Polowanie
 
- Jak to na polowaniu? - spytałam nie ukrywając zdziwienia. 
- No normalnie - powiedział lekko poirytowany - my też musimy coś jeść, tak naprawdę to pić - dodał szeptem.
- Chodzi ci o krew? - spytałam również szeptem.
- Tak a co myślałaś? Że chodzimy sobie na herbatkę - powiedział kpiąc sobie ze mnie. 
- Hahaha, bardzo śmieszne - powiedziałam nie zadowolona, że się ze mnie nabija. 
- Oj dobra już nie będę.
- No i dobrze. Możesz kontynuować - powiedziałam.
- Ale co? - spytał jakby nie wiedział o co chodzi. 
- No swoją opowieść o polowaniu.
- Aaa to - powiedział po jego głosie wywnioskowała, że nie chce o tym mówić - Ale co ja mam ci powiedzieć?
- W sumie to nie wiem - powiedziałam szczerze. 
- No właśnie. Dlatego lepiej ty opowiadaj co robiłaś jak mnie nie było. 
- Ale ja nie robiłam nic ciekawego - tak mi się przynajmniej wydaje. 
Staliśmy tak przez chwilę nic nie mówiąc. 
- Czy ty wiesz kiedy kłamie?  - zadałam pytanie. W sumie to nie wiem dlaczego mi ono przyszło do głowy, ale postanowiłam o tym nie myśleć.
- Tak - powiedział niepewnie - a skąd takie pytanie?
- Nie wiem tak mi jakoś przyszło do głowy i postanowiłam je zadać - powiedziałam. Od teraz muszę uważać, żeby przy nim nie kłamać.
- Znaczy ja słyszę rytm twojego serca i na podstawie tego mogę stwierdzić czy ktoś kłamie czy nie. Ale  - zawahał się.
- Ale co? - chciałam usłyszeć co chciał mi powiedzieć. 
- Ale u ciebie jest to trudniejsze bo twoje serce nie bije tak jak u reszty ludzi - powiedział niepewnie.
- Co to oznacza? - spytałam podenerwowana.
- Nie wiem. Zastanawiam się nad tym od czasu kiedy cię poznałem - powiedział czułam, że mówi prawdę.
- Zastanawia mnie kim ty jesteś. Nie jesteś wampirem, wilkołakiem, ale na pewno nie jesteś człowiekiem na pewno nie w pełni - trochę się zdziwiłam jak zaczął wymieniać rożne istoty nadnaturalne, którymi mogę być. Oczywiście nie wierzyłam, że w ogóle mogę być jakimś wampirem, wilkołakiem czy jeszcze czymś innym.
- Nie nabijaj się ze mnie.
- Nie nabijam się mówię całkiem serio - powiedział poważnie. 
Spojrzałam na niego pytająco.
- No co? Nie tylko ja jestem dziwny. Ty jesteś dziwniejsza - uśmiechnął się.
- I co teraz się będziesz ze mnie nabijał? 
- Oczywiście, że nie przecież cię kocham głuptasie - znowu się uśmiechnął. Tym razem odwzajemniłam uśmiech. 
- Też cię kocham - pocałowałam go w policzek - ale teraz muszę już wracać. 
- Czemu? - spytał smutno.
- Bo tata będzie na mnie krzyczał. Po ostatnim naszym spotkaniu zakazał mi wychodzić z domu a w szczególności z tobą. 
- Jestem aż taki zły? - spytał.
- Najwidoczniej - powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia z parku.
- Poczekaj, odprowadzę cię - krzyknął za mną.
- Dobra, ale nie pod sam dom bo znowu będzie awantura.
- Jak sobie życzysz pani - powiedział niczym poddany do królowej. Obydwoje zaczeliśmy się z tego śmiać. 
Szliśmy trzymając się za ręce ale nic nie mówiąc. Bartek tak jak obiecał nie odprowadzał mnie do samego domu. Rozstaliśmy się jakieś 10 metrów przed nim. Tak, żeby moi rodzice nie mogli nas zobaczyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz