sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 19 - Rozmowa
 
- Jak się masz? - spytał mężczyzna.
- Dobrze chyba - odpowiedziałam niepewnie.
- Chyba? - po raz pierwszy odezwała się kobieta wyraźnie zmartwiona.
- Tak. Po prostu nie mam o niczym pojęcia. Nikt mi nigdy nic nie mówi. I jeszcze jestem tu nie wiem z jakiego powodu. Ty mi mówisz, że jestem twoją córką - wskazałam mężczyznę - Nic z tego nie rozumiem. 
- Masz rację to dość skomplikowane. Może zacznę od początku - głos zabrał mężczyzna a kobieta wyszła z pokoju - Jestem Victor Richardson król wampirów a ty jesteś Rosalie Richardson. 
- Nie prawda nazywam się Magdalena Nowak - przerwałam mu a on się zaśmiał. 
- Oczywiście, że tak myślisz bo ludzie, którzy cię wychowali nie powiedzieli ci kim tak naprawdę jesteś - kontynuował.
- Oni nigdy by mnie nie okłamali - znowu mu przerwałam.
- Nie mogli ci nic powiedzieć bo o niczym nie wiedzieli - powiedział spokojnie - mogę ci opowiedzieć jak to naprawdę było jeśli tylko chcesz.
- Tak proszę. 
- 18 lat temu byłem strasznie głupi. Kiedy twoja matka zaszła w ciążę postanowiłem, że oddamy cię śmiertelnikom. W tedy po prostu zostawiliśmy cię pod drzwiami ludzi, których uważasz za swoich rodziców, ale zdałem sobie sprawę, że to było złe. Od tamtego momentu co raz częściej zaczynałem się zastanawiać co się z tobą dzieje, gdzie jesteś itd. Dlatego postanowiłem cię od szukać. Niestety nie wiedziałem gdzie mieszkasz, dopiero w tym roku się tego dowiedziałem. W tedy wysłałem po ciebie moich poddanych Thomasa i resztę. Kiedy zadzwonił i powiedział mi, że chyba cię znalazł byłem bardzo szczęśliwy i od razu kazałem mu cię tu przywieść. 
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - przerwałam mu.
- Wiedziałem, że zadasz to pytanie - uśmiechnął się - Thomas zadzwonił i powiedział, że nie może odczytać twojego wzoru. W tedy pomyślałem, że to naprawdę może być moja córka.
- Jaki to ma związek? 
- Jesteś zupełnie jak twoja matka ona też zawsze chce wszystko wiedzieć. Wracając do twojego pytania, nie mógł odczytać twojego wzoru ponieważ należysz do rodziny królewskiej - posłałam mu pytające spojrzenie - nasze wzory są zamazane dlatego nie można ich odczytać. Zresztą nie tylko nasze wszystkie rodziny królewskie mają ukryte wzory. W celu ochrony.
- Przed kim?
- Przed innymi gatunkami. Masz jeszcze jakieś pytania? 
- Tylko jedno. Ta kobieta, która tu siedziała jest moją matką?
- Nie. Twoja matka zmarła po twoich narodzinach. To właśnie dlatego cię oddałem bo nie wiedziałem czy dam radę cię wychować - urwał i posmutniał. 
- To nie twoja wina - podeszłam do niego a on złapał mnie za rękę. 
- Fajnie, że tak myślisz, ale przeze mnie nie poznałaś swojej rodziny.
- Jakiej rodziny? - spytałam zdziwiona.
- Elizabeth - zawołał. W progu stanęła jakaś kobieta.
- Tak panie? - spytała kłaniając się.
- Zawołaj mojego syna.
- Oczywiście - ukłoniła się i wyszła. Po kilku minutach w drzwiach stał młody mężczyzna. 
- Cześć tato co chciałeś? - zapytał jeden z nich. - Chciałem ci kogoś przedstawić - spojrzał na mnie - To jest Rosalie. 
- Ale ona jest podobna do mamy - stwierdził chłopak.
- Masz rację - poparł go Victor.
- Przepraszam zapomniałem się przedstawić Jonathan Richardson ale mów mi Jace - uśmiechnął się - Tato mogę ją już zabrać? 
- Tak synu tylko  nie odchodźcie zbyt daleko. 
- Dobrze - Jace podszedł do mnie złapał mnie za rękę i wyciągnął z pokoju. 
- Widziałaś już zamek? - spytał kiedy wyszliśmy.
- Nie - odpowiedziałam nie pewnie.
- No  to ci go pokarzę.
- Dobrze - odpowiedziałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz