sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 25 - Nowe życie

- Okay dziękuje - powiedziałam i odwróciłam się we wskazanym kierunku.
Po kilku minutach stałam przed drzwiami domku. Zapukałam.
- O cześć - otworzył mi Thomas. Wyglądał na zaskoczonego.
- Co taki zdziwiony? - spytałam.
- Po prostu nie spodziewałem się ciebie tutaj - odpowiedział.
- Czemu? Nie mogę cię już odwiedzać? - spytałam trochę smutno.
- Oczywiście, że możesz kochanie - wpuścił mnie do środka - po prostu myślałem, że nie będziesz mnie chciała już widzieć - dodał i trochę posmutniał.
- Niby czemu? - spytałam zdziwiona.
- No bo... - jąkał się - bo ty jesteś córką króla a ja tylko zwykłym człowiekiem no nawet nie do końca człowiekiem - uśmiechnął się lekko.
- To na prawdę nie ma znaczenia - zapewniłam go.
- To chodź tutaj - zawołał mnie. Podeszłam do niego a on mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
- Muszę już iść. Przyjdę jutro jeśli chcesz - powiedziałam kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- No jasne, że chce. Wiesz gdzie mnie szukać jak coś - uśmiechnął się i odprowadził mnie do drzwi.
- No to do zobaczenia - odwzajemniłam uśmiech i wyszłam.
- Przepraszam, gdzie znajdę Jace'a? - spytałam jedną ze służących kiedy weszłam do zamku.
- Jest u siebie. Mogę panią zaprowadzić - kiedy wyraziłam na to zgodę zaprowadziła mnie do jego pokoju.
- To tutaj - powiedziała i odeszła. Podziękowałam i zapukałam do drzwi. Momentalnie w drzwiach stanął Jace.
- Dobrze, że jesteś czekaliśmy na ciebie. Wejdź - zaprosił mnie do środka. Jego pokój prawie taki sam jak mój. No może był trochę większy. Na fotelu w rogu siedział tata.
- Chcielibyśmy - spojrzał na tatę - z tobą porozmawiać.
- O czym? - spytałam.
- O twoim szkoleniu - po raz pierwszy odezwał się ojciec.
- O czym? - powtórzyłam pytanie.
- Jeśli chcesz tu zostać musisz rozpocząć szkolenie - zaczął Jace.
- A kto powiedział, że chce? - przerwałam mu.
- To nie chcesz? Przecież tu jest twoja rodzina - powiedział tata.
- A moja stara rodzina? Ludzie, którzy mnie wychowali. Myślicie, że się o mnie nie martwią, że mnie nie szukają? - wykrzyczałam.
- Oczywiście, że cię kochają i się o ciebie martwią ale ty już nie możesz do nich wrócić - próbował mnie uspokoić tata.
- Niby dlaczego? - spytałam nadal wściekła.
- Bo ich pozabijasz - krzyknął Jace. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak to? - zadał jedyne pytanie, które przychodziło mi na myśl.
- Rosalie. Najpierw się uspokój - zaczął tata - pozwolisz, że ci wszystko wytłumaczę - kiwnęłam na znak zgody - Nie możesz teraz żyć wśród ludzi. Od momentu kiedy wiesz kim jesteś zaczęłaś się rozwijać jako wampir.
- Czyli jak?
- Poprawiły się twoje zmysły i pojawiło kilka nowych zdolności.
- Jakich? - zadałam kolejne pytanie.
- Sama się tego dowiesz. Tylko jest jeden mały problem razem z umiejętnościami pojawia się także pragnienie - chciałam coś powiedzieć ale mi nie pozwolił i mówił dalej - odpowiadając na pytanie, które chciałaś zadać chodzi o pragnienie krwi. Właśnie dlatego nie możesz wrócić do swojej dawnej rodziny - kiedy skończył zamurowało mnie nie wiedziałam co powiedzieć.
- Oczywiście jeśli nie chcesz tu zostać nie będziemy cię zatrzymywać. Wybór należy do ciebie - dodał.
- Zostanę - odpowiedziałam po chwili zastanowienia - ale chcę zadzwonić do moich adopcyjnych jeśli mogę ich tak nazwać rodziców - postawiłam warunek.
- Kochanie, jeśli chcesz to możesz. Jeszcze jedno to, że jesteś moją córką upoważnia cię do korzystania z naszej służby i do wielu innych rzeczy ale wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - powiedział i wstał z fotela - to ja już pójdę do zobaczenia dzieci - pomachał nam i opuścił pokój.
- To teraz zaczynasz swoją nową przygodę, nowe życie - powiedział Jace i mnie przytulił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz