sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 26 - Szkolenie
 
- A to co? - spytałam odwzajemniając uścisk.
- Nic po prostu bałem się, że cię stracę. Znowu - uśmiechnął się lekko i odsunął.
- O co chodziło z tym szkoleniem? - spytałam przypominając sobie początek naszej rozmowy.
- To w sumie nic ważnego. Każdy wampir przechodzi szkolenie to coś takiego jak szkoła. Rozumiesz? - spytał patrząc na mnie.
- Tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ustaliliśmy z tatą, że ty też powinnaś je rozpocząć, ale z racji tego, że nie wiedziałaś kim jesteś nigdy go nie rozpoczęłaś. Jesteś w tyle. Dlatego postanowiliśmy, że razem z nim nauczymy cię tego co powinnaś wiedzieć. Takie zajęcia indywidualne - uśmiechnął się lekko - Oczywiście jeśli się zgodzisz.
- Dobrze zgadzam się
- Chyba nie masz wyboru - zaśmiał się a ja razem z nim.
- To co chcesz robić mamy jeszcze pół nocy - powiedział kiedy przestaliśmy się śmiać.
- Nie mam pojęcia - powiedziałam i położyłam się na jego łóżku.
- Dzisiaj możemy poleżeć i nie robić nic - położył się koło mnie - ale na jutro mam plany - dodał tajemniczo.
- Tak? A jakie? - podniosłam się na łokciu. Zrobił to samo i spojrzał mi w oczy.
- Muszę jechać do miasta na zakupy.
- Myślałam, że mężczyźni tego nie lubią - odparłam bez zastanowienia.
- Bo nie lubią, przynajmniej ja.
- To czemu jedziesz?
- Wiesz nie zawsze robimy to co chcemy - powiedział tonem matki, która poucza swoje dziecko - po za tym nie jadę tam ze względu na mnie tylko na ciebie.
- A co ja mam z tym wspólnego? - spytałam zdziwiona.
- A w czym chcesz chodzić jeśli tu zostajesz? Jedziemy do galerii handlowej po ubrania dla ciebie - zamilkł na chwilę - oczywiście jedziesz z nami i bez dyskusji - zażądał.
- To nie zastaje mi nic innego jak się zgodzić.
- Mądra dziewczynka - zakpił ze mnie. W odpowiedzi wytknęłam mu język.
- Teraz zachowujemy się jak rodzeństwo - stwierdziłam.
- W końcu nim jesteśmy - potwierdził.
***
Kiedy zaczęło wschodzić słońce wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Niestety sen nie nadchodził. Myślałam o kilku ostatnich dniach i zmianach jakie zaszły w moim życiu od tamtej pory. Doszłam do wniosku, że prawie nic nie jest i nie będzie takie samo. W końcu zasnęłam.
- Wstawaj królewno - obudził mnie znajomy głos. Podniosłam się na łokciu. Przed sobą zobaczyłam sylwetkę Jace'a.
- Po co? - wymamrotałam zaspana.
- Nie pamiętasz co ci wczoraj mówiłem? - spytał.
- Nie - nie próbowałam sobie nawet przypomnieć o czym rozmawialiśmy.
- Mieliśmy jechać na zakupy. Dlatego wstawaj i ubieraj się. Czekam na korytarzu - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Weszłam do łazienki. Ubrałam się, uczesałam zrobiłam lekki makijaż i wyszłam na korytarz.
- To dla ciebie - powiedział Jace wręczając mi coś zawiniętego w papier.
- Co to? - spojrzałam na niego pytająco.
- Jedzenie.  
Wyszliśmy na zewnątrz.
- Idę do garażu po samochód - oznajmił - idziesz ze mną?
- Tak - odpowiedziałam i do niego podbiegłam.
Weszliśmy do pomieszczenia, w którym stało jakieś dziesięć samochodów.
- Wszystkie są twoje? - spytałam z niedowierzeniem.
- Właściwie to taty ale pozwala mi nimi jeździć dzisiaj pojedziemy tym - wskazał na białe Ferrari.
- Okey - przytaknęłam. Mo brat podszedł i otworzył drzwi przede mną. Podziękowałam i wsiadłam do samochodu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz