sobota, 3 października 2015

Rozdział 35 - Bal 

Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się. Jace wyszedł z samochodu po czym podał mi rękę i pomógł wygramolić się z auta.
- Dziękuje - powiedziałam kiedy stanęłam koło niego na podjeździe. Staliśmy przed zamkiem. Budowla była ogromna. Wszystko wyglądało magicznie jak wyjęte z jakiejś bajki. Właściwie cały ten mój "nowy świat" wygląda jak wyciągnięty z jakiejś książki fantasty. Jeszcze miesiąc temu nie pomyślałabym, że ktoś taki jak wilkołak czy wampir w ogóle istnieje a co dopiero o tym, że jestem jedną z nich. Dzisiaj to wydaje się być najnormalniejszą w świecie rzeczą i jest moją codziennością. W dodatku właśnie idę na jakieś dziwne przyjęcie z nadprzyrodzonymi istotami.
- Idziemy?  - moje rozmyślania przerwał głos mojego brata. Odpowiedziałam skinieniem głowy bo byłam zbyt zdezorientowana, żeby cokolwiek powiedzieć. Jace wziął mnie pod ramię i poprowadził do wejścia. Spojrzałam na niego pytająco na co on tylko wzruszył ramionami.
- Nazwisko proszę - powiedział mężczyzna, który stał przed wejściem z listą.
- Rosalie i Jonathan Richardson - przedstawił nas mój towarzysz.
- Dzieci Victora? - Jace  skinął głową - wchodźcie - zaprosił nas gestem do środka.
- To co teraz? - spytałam kiedy znaleźliśmy się w środku.
- Nic. Stoisz, tańczysz, bawisz się - wyliczał.
- Aha - przytaknęłam.
-Tak tylko się mnie pilnuj i nie pij ani nie jedz niczego od wróżek - przestrzegł.
- Czemu?
- Bo to podstępne stworzenia - powiedział z jadem w głosie - oczywiście nie wszystkie ale lepiej się pilnuj - uśmiechnął się  - Chodź zatańczymy - teraz już wiem jaki był powód jego nagłego przypływu radości.
- Nie Jace - spojrzał na mnie podejrzanie -  Naprawdę ja dalej nie potrafię.
- Oj no nie marudź i chodź - wziął mnie za ręce i siłą wyciągnął na parkiet.
- Nie na widzę cię - syknęłam kiedy zaczęliśmy tańczyć.
- Nie marudź siostrzyczko i tak wiem, że mnie kochasz - wyszeptał mi do ucha.
- Żebyś się nie zdziwił - odpowiedziałam.
Przetańczyliśmy jakieś dwie piosenki po czym mój brat łaskawie pozwolił mi usiąść.
- Witaj Jonathan - podszedł do nas jakiś nie znajomy. Miał ciemne włosy i niebiesko - zielone oczy.

Matthew
- Witaj Matthew - przywitał się Jace.
- A to kto nowa dziewczyna? - spojrzał na mnie.
- Chciałbym - powiedział cicho - Nie to moja siostra, Rosalie. Siostrzyczko poznaj Matthew'a mojego znajomego i informatora - wyjaśnił z cwaniackim uśmieszkiem.
- Matthew - wyciągnął rękę w moją stronę, którą uścisnęłam.
- Rosalie - przedstawiłam się pełnym imieniem ponieważ on też tak zrobił.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać - zwrócił się do Jace - Mogę mówić czy wolałbyś na osobności? - spytał patrząc na mnie jak na intruza.
- Spokojnie możesz mówić. Rosalie  też ma prawo wiedzieć - wyraził zgodę.
- Okay.  Chodzi o to, że nie pojawili się przedstawiciele czarowników. Nie wiem co to oznacza - przyznał się - może zostali porwani ale bo nie chcą dalej żyć w pokoju. Naprawdę nie wiem. Chciałem tylko żebyś o tym wiedział. Do zobaczenia Jonathan - odwrócił się od nas i odszedł.
- Do zobaczenia Matthew - rzucił za nim.
- Jonathan? - spojrzałam na niego pytająco unosząc brew.
- Zwracamy się do siebie pełnymi imiona ze względu na szacunek - wyjaśnił - Musisz się jeszcze dużo nauczyć o naszej tradycji i kulturze - wypomniał.
- Wiem, wiem i co z tego? - spytałam sarkastycznie.
- To z tego, że musisz jak najszybciej zacząć lekcję.
- Dobra ale wracając co zamierzasz zrobić z uzyskaną informacją? - spytał przypominając sobie o czym rozmawiali z Matthew'em.
- Nic - spojrzałam na niego zaskoczona - i tak nie dopuszczą mnie do rady bo nie mam skończonych dwudziestu pięciu lat. Dlatego nic nie mogę z tym zrobić. Po za tym to i tak nie należy do moich obowiązków - stwierdził.
 - Jak tam sobie chcesz - odpowiedziałam zrezygnowana.
- Nie zamartwiaj się to nie nasza sprawa. Starsi się tym zajmą - pocieszał mnie.
- To chodź zatańczyć - poprosiłam.
- Czy ktoś podmienił mi siostrę? - spytał sarkastycznie i zaprowadził mnie na parkiet.


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz