sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 40 - Rozmowa z przyjaciółką

Kiedy Jace opuścił pomieszczenie znalazłam telefon i wybrałam numer Nikoli. Chciałam do niej zadzwonić jeszcze wczoraj ale było już późno i prawdopodobnie spała. Dlatego robi to dopiero teraz. Odebrała po drugim sygnale.
- Halo? - usłyszałam jej zaskoczony głos.
- Cześć, Nikola - odezwałam się nie pewnie. Nie wiem czy chce dalej prowadzić tą rozmowę. Wydaje mi się, że będzie nie zręczna i dziwna.
- Magda? To ty? - teraz było słychać jej podekscytowanie.
- Tak.
- O kurde. Wiesz jak się o ciebie martwiłam? Ile czasu zastanawiałam się gdzie jesteś? Czy nic ci się nie stało? - teraz jej entuzjazm zmienił się we wściekłość i frustrację ale także w smutek.
- Wiem. Przepraszam. To było podłe z mojej strony. Nie powinnam tak wyjeżdżać bez słowa. Powiedziałabym ci tylko, że to wszystko potoczyło się tak szybko i nieodwracalnie i na zawsze  zmieniło moje życie. Jeszcze raz cię za to przepraszam - poczułam, że łzy lecą mi po policzkach.
- Uspokój się. To nie tak  ja nie chciałam cię obwiniać - usłyszałam, że ona też już płacze.
- Teraz obie będziemy ryczeć jak jakieś nienormalne nastolatki - zaśmiałam się znaczy miałam taki zamiar bo dźwięk jaki wydałam nie wiele miał wspólnego ze śmiechem.
- Brzmisz jak zarzynany wieloryb - Nikola próbowałam żartować i jej w przeciwieństwie do mnie wyszło.
- Skąd wiesz "jak brzmi zarzynany wieloryb"? - spytałam próbując przedłużyć luźną i wesołą atmosferę.
- Nie wiem - przyznała - tak mi jakoś przyszło do głowy - uśmiechnęła się co prawda nie widzę jej w tym momencie, żeby to zobaczyć ale znam ją na tyle dobrze, że jestem prawie pewna, że robi to w tej chwili.
- No dobrze - teraz to ja się uśmiechnęłam.
- Wracając - zaczęła - kiedy wrócisz?
- Na pewno nie szybko - odpowiedziałam szczerze.
- Szkoda. To kiedy się spotkamy?
- Nie wiem - przyznałam - na pewno nie w najbliższym czasie - powiedziałam nieco ciszej.
- W porządku zadzwoń kiedy będziesz miała ochotę porozmawiać albo się spotkać. Cześć - powiedziała smutno i rozłączyła się. Chciałam jej powiedzieć, że to wszystko nie tak i wyjaśnić jej kim jestem i kim jest moja prawdziwa rodzina ale nie mogłam. Wiem, że nie mogę choćby dlatego, że by mi nie uwierzyła i uznałam mnie za jakąś psychopatkę. Spojrzałam na zegarek była dziesiąta trzydzieści dlatego postanowiłam się jeszcze przespać.
***
Wstałam o siedemnastej. Właściwie to zostałam obudzona przez mojego brata.
- Wiedziałem, że zaśniesz dlatego przyszedłem po ciebie wcześniej - wyjaśnił.
- Taaa, jasne po prostu lubisz mnie budzić - podniosłam się na łokciach i spojrzałam na niego.
- Masz rację siostrzyczko. Uwielbiam patrzeć jak śpisz a potem cię obudzić i widzieć twoją zdezorientowaną minę - zaśmiał się.
- Rzeczywiście bardzo śmieszne - zakpiłam z niego.
- Nie żartowałem ja naprawdę lubię to robić. Nawet nie wiesz jak słodko wyglądasz kiedy śpisz - uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Dobra powiedzmy, że ci wierzę - odwzajemniłam jego uśmiech - a teraz skoro mam iść z wami musisz wyjść.
- Dlaczego, Rose? - zrobił minę niewinnego szczeniaczka.
- No nie wiem może dlatego, że muszę się umyć i ubrać - powiedziałam lekko podniesionym głosem.
- Jeszcze jedno byłem u twojego chłopaka i powiedziałem mu gdzie idziemy i w twoim imieniu spytałem czy chce iść z nami. Zgodził się - poinformował mnie.
- Dziękuję, a teraz możesz już iść.
- Jeszcze chwilę. Przyjdę po ciebie za dziesięć siódma . Dobrze? - kiedy skinęłam głową na znak zgody wyszedł z pokoju. Wtedy ja poszłam pod prysznic. Umyłam się i założyłam na siebie wybrane ubrania. Zakręciłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy skończyłam była osiemnasta trzydzieści co znaczy, że za dwadzieścia minut przyjdzie po mnie mój brat. W tym czasie postanowiłam wrócić do świata wirtualnego. Włączyłam telefon i sprawdzałam moje portale społecznościowe kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę? - usłyszałam głos mojego brata. 
- Tak - odpowiedziałam i wyłączyłam telefon. W tym czasie Jace wszedł do pokoju - Od kiedy ty pukasz za nim wejdziesz?
- Od nigdy. To był wyjątek, nie przyzwyczajaj się do tego - uśmiechnął się - To co idziemy?
- Tak - wyszliśmy na zewnątrz. Czekało tam na nas z jakieś dwadzieścia osób. Nie znałam prawie nikogo dlatego trochę się przestraszyłam. Na co Jonathan objął mnie ramieniem.
- Cześć - przywitał się ze zgromadzonymi - dzisiaj jak widzicie spotykamy się w trochę szerszym gronie ale tak wyszyło. Skoro wszyscy tu jesteśmy chciałem wam kogoś przestawić. Pewnie wszyscy ją znacie - spojrzał na mnie - ale nigdy nie zaszkodzi powiedzieć jeszcze raz. To jest moja kochana młodsza siostrzyczka Rosalie. To co teraz możemy już iść? - odpowiedziały mu oklaski i krzyki.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz