sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 42 - Kurde, zapomniałam

Weszłam do mojego pokoju. Byłam zbyt zmęczona, żeby teraz brać prysznic. Dlatego tego nie zrobiłam. Przebrałam się tylko w jakąś za dużą koszulkę i położyłam się do łóżka. Nawet nie wiem, w którym momencie odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
- Wstawaj księżniczko - próbował mnie obudzić nie kto inny jak Jace. Odwróciłam się i udawałam, że go tu nie ma - Młoda nie ma tak łatwo - ściągnął ze mnie kołdrę tym samym zwalając mnie z łóżka- Wstawaj - podniosłam się z podłogi i usiadłam na swoim łóżku.
- Yhy - wymamrotałam - która godzina?
- 9:00 - odpowiedział - a teraz wstawaj - powtórzył rozkaz.
- Już, zadowolony? - spytałam wstając.
- Tak a teraz ubieraj się i idź na lekcje do Alice - oznajmił.
- Kurde, zapomniałam - przyznałam się.
- Wiem bo była u mnie.
- Po co? Przecież mogła od razu przyjść do mnie.
- Była u ciebie  ale spałaś i nie chciała cię budzić. Dlatego przyszła do mnie.
- A ty przyszedłeś po mnie i postanowiłeś, że mnie obudzisz? - upewniłam się.
- Dokładnie, siostrzyczko - uśmiechnął się.
- Dobra to wyjdź bo chce się ubrać - starałam się go wygonić z mojego pokoju.
- Masz się spotkać z Alice za godzinę w jej pokoju - oznajmił jakby nigdy nic, dlatego spiorunowałam go wzrokiem - Już idę - wyszedł z pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej miętową bluzkę z lekko przedłużonym tyłem i szare rurki. Z przygotowanymi ubraniami poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Po chwili poczułam na skórze ciepłe krople wody. Użyłam mojego ulubionego żelu pod prysznic o zapachu wanilii i szamponu pachnącego truskawkami. Po jakiś dziesięciu minutach wyszłam na posadzkę i owinęłam się ręcznikiem. Założyłam wcześniej wybrane ubrania. Moje włosy starannie wysuszyłam i związałam w wysokiego kucyka. Wytuszowałam rzęsy i nałożyłam błyszczyk na usta po czym wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zegarek była za dziesięć dziesiąta. Co znaczyło, że mam jeszcze kilka minut do umówionego spotkania. Mimo to postanowiłam już wyjść. Po drodze założyłam jeszcze miętowe trampki i poszłam do pokoju Alice. Zapukałam.
- Proszę - usłyszałam zza drzwi.
- Cześć, to tylko ja - weszłam do pokoju.
- Hej, siadaj - poleciła. Usiadłam na krześle, które stało na przeciwko jej biurka.
- Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać ale zapomniałam o naszym spotkaniu. Jeszcze raz bardzo cię za to przepraszam - zaczęłam się tłumaczyć.
- Przestań już przepraszać - uciszyła mnie - nic się nie stało każdemu może się zdarzyć. Zapomnijmy o tym dobrze? - skinęłam twierdząco głową - Teraz zaczynajmy lekcje oczywiście jeśli jesteś w stanie - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Czemu mam nie być w stanie? - zawahałam się - Co Jace ci powiedział? - przypomniałam sobie, że wcześniej rozmawiała z moim bratem.
- Tylko to, że byliście wczoraj na kręglach i ledwo wróciłaś do pokoju. Poinformował mnie też, że mam cię za bardzo nie męczyć bo jesteś na kacu - uśmiech nie znikał z jej twarzy wręcz się poszerzył.
- Przesadził. Nie było ze mną tak źle z resztą to ja go do domu prowadziłam a nie na odwrót.
- Ściemniasz znam go od jego narodzin i wiem, że on nigdy by się nie doprowadził do takiego stanu - przerwała mi.
- No dobra trochę podkoloryzowałam tę historię. Wszyscy wróciliśmy normalnie o własnych siłach - wyjaśniłam.
- Dobra nie mieszam się w wasze rodzinne kłótnie. To jak zaczynamy? Chyba, że nie jesteś w stanie - zaśmiała się cicho - zawsze możemy to przełożyć.
- Nie wszystko w porządku możemy zaczynać - odpowiedziałam i też zaczęłam się śmiać.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 







 
 
 
 


sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 41 cz. 2 - Kręgle

- Idę po drinka. Przynieść ci? - po kilku minutach odezwał się Thomas.
- Yhy - mruknęłam.
- O nie młoda ty nie pijesz - wtrącił się Jace a mój chłopak stanął zapewne nie wiedząc co ma zrobić.
- Rodzic się znalazł. Pozwól jej. Chyba dorosła jest - w mojej obronie o dziwo stanęła Emily - Ile ty w ogóle masz lat? - to pytanie skierowała do mnie.
- 18 - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Dobra możesz się napić ale tylko ten jeden raz. Tylko przynieś mi też - zwrócił się do Thomas'a.
- Okay - odpowiedział i poszedł do baru.
- Co ty taki troskliwy się zrobiłeś? - zapytał mojego brata Lucas.
- Zawsze taki jestem w stosunku do mojej młodszej siostrzyczki - spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się.
- Cieszcie się, że to nie wy jesteście jego "młodszą siostrzyczką" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu i odwzajemniłam uśmiech mojego brata.
- Nie przesadzaj przecież nie może być aż tak źle - próbował się wybronić.
- Uwierz, że może - w tym momencie przyszedł Thomas z drinkami dla wszystkich. Spojrzałam na niego pytająco.
- Pomyślałem, że od razu przyniosę wszystkim - wyjaśnił i postawił tacę na stole.
- Jakiś ty wspaniałomyślny - skomentował Luce.
- Koniec tej sprzeczki - ingerowała Emily.
- Przecież to nie była sprzeczka - zaczął tłumaczyć jej brat.
- Nie ważne co to było, kończcie to  i grajcie - odezwałam się.
- Jak chcesz kochanie - zakończył dyskusję Thomas i poszedł rzucić.
Graliśmy jeszcze kilka godzin po czym opuściliśmy kręgielnie. Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do zamku. Szliśmy w milczeniu.
- Dziękuję wam za wspólną zabawę - cisze przerwał Thomas - Teraz muszę iść. Mam nadzieję, że następnym razem też będziecie o mnie pamiętać - podszedł do mnie - Pa kochanie - wyszeptał i pocałował mnie w policzek - Do zobaczenia - rzucił do reszty i poszedł do swojego domu.
- Cześć - odkrzyknęli.
- No to chłopak dobrze powiedział pamiętajcie o nas następnym razem - zwrócił się do Jace.
- Oczywiście, przyjacielu - odpowiedział mu.
- To do zobaczenia - pożegnał się i zgarniając swoją siostrę skręcił w korytarz prowadzący do ich pokoi.
- No na razie - mój brat pomachał im na pożegnanie.
Szliśmy dalej nie odzywając się do siebie. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed moim pokojem.
- To cześć - powiedziałam i chciałem wejść do pomieszczenia ale Jace mnie zatrzymał.
- Nie tak szybko siostrzyczko - uśmiechnął się do mnie.
- Co chcesz?
- Hmm no nie wiem - udał, że się zastanawia - może podziękowań za wspaniale spędzony wieczór.
- Dziękuję - powiedziałam od nie chcenia.
- Może ładnie podziękuj? - zasugerował.
- Dziękuję ci kochany braciszku za wspaniale spędzony wieczór - powiedziałam - Zadowolony? - spytałam sarkastycznie.
- Teraz tak - znowu się uśmiechnął .
- No to teraz możesz już iść - stwierdziłam.
- Skoro masz mnie dość to idę - udał obrażonego.
- Nie mam cię dość tylko jestem zmęczona i chce już iść spać - wytłumaczyłam.
- Dobra, nie tłumacz się. Dobranoc siostrzyczko.
- Dobranoc braciszku - odpowiedziałam i weszłam do mojego pokoju.












sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 41 - Kręgle

Po skończonym przemówieniu Jace podszedł do mnie i prowadził za grupą innych wampirów. Szliśmy w milczeniu ale nie była to nie zręczna cisza.
- Hej śliczna - podszedł do nas Thomas.
- Witaj przystojniaku - pocałowałam go w policzek.
- Będziesz miał coś przeciwko jeśli porwę twoją małą siostrzyczkę?- to pytanie skierował do Jace.
- Zależy co chcesz z nią robić - odparł jakby mnie w ogóle tu nie było.
- Nic na co ty jak i ona byście się nie zgodził - uśmiechnął się - prawda kochanie? - tym razem spojrzał na mnie.
- Oczywiście - również się uśmiechnęłam.
- No dobra możesz ją porwać. Tylko oddaj mi ją później - zaśmiał się.
- Nie ma sprawy - odpowiedział mój chłopak po czym złapał za rękę i gdzieś poprowadził. Zatrzymaliśmy się przy grupce jakiś wampirów.
- Chciałem ci przedstawić parę osób - szepnął - Zacznijmy od początku to jest Bella moja przyjaciółka i siostra Eric'a - wskazał na brunetkę po prawej od nas - który stoi gdzieś tam - machnął ręką w stronę grupy wampirów - to właśnie przez niego się poznaliśmy. Obok niej stoi jej chłopak Tylor - kontynuował - jak  i mój najlepszy przyjaciel. Jest dla mnie prawie jak brat. Reszty nie będę ci przedstawiać ponieważ znasz ich z Polski - prawie zakończył - Zapomniałbym o najważniejszym ta piękna dama - wskazał na mnie - to moja dziewczyna - zwrócił się do swoich przyjaciół.
- A gdzie Jarek? - spytałam trochę zdziwiona brakiem jego osoby.
- Właściwie to on ma na imię Josh ale mniejsza o to. Został z twoją przyjaciółką.
- Dlaczego? - dalej nie rozumiałam.
- Bo ją kocha - odpowiedziała mi o ile się nie mylę to Bella.
- Właśnie - podsumował Thomas - Nie mógł z nią tu przyjechać ponieważ śmiertelnicy nie mają tu wstępu - wyjaśnił.
- Nie rozumiem czemu jej nie przemieni, tak byłoby łatwiej - dodał Tylor.
- Też go o to spytałem. Odpowiedział, że za bardzo ją kocha by zrobić jej coś tak okrutnego jak to nazwał - powiedział jeden ze znajomych Thomas'a z Polski, oczywiście jego imienia nie pamiętam.
***
Siedzieliśmy w kręgielni, zajęliśmy wszystkie tory. Wyszło na to, że grałam z Thomas'em, Luck'em, Emily (siostrą Lucasa) i oczywiście z Jace'm. Kiedy przyszła moja kolej na rzucanie zarówno mój chłopak jak i brat chcieli mnie nauczyć jak powinno się rzucać. Odmówiłam. Jakie było ich zdziwienie kiedy zbiłam wszystkie kręgle. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia ich min. Były komiczne.
- Co myśleliście, że nigdy nie grałam w kręgle? - spytałam próbując powstrzymać śmiech.
- Oczywiście, że nie siostrzyczko ale to mogła być jedyna okazja, żeby Thomas mógł cię przytulić -  uśmiechnął się do mojego chłopaka.
- Nie byłabym tego taka pewne - robiąc mu na złość podeszłam do Thomas'a i wtulając się w niego pocałowałam go. Uśmiechnęłam się do brata.
- Dobra puść ją i rzucaj  - odezwała się Emily zirytowana naszym zachowaniem.
- Już idę. Zaraz wrócę kochanie - pocałował mnie w czubek głowy i podszedł do toru. Zbił 7 kręgli. Po czym wrócił do mnie, objął mnie w pasie i przytulił.
- Blee - skomentowała Emily z obrzydzeniem.
- Nie marudź - skarcił ją jej brat Luce.
- Po prostu im zazdrościsz. Jak dla mnie to słodkie - stwierdził Jace na co lekko się uśmiechnęłam - Teraz twoja kolej. Rzucaj -  ponaglił ją.







sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 40 - Rozmowa z przyjaciółką

Kiedy Jace opuścił pomieszczenie znalazłam telefon i wybrałam numer Nikoli. Chciałam do niej zadzwonić jeszcze wczoraj ale było już późno i prawdopodobnie spała. Dlatego robi to dopiero teraz. Odebrała po drugim sygnale.
- Halo? - usłyszałam jej zaskoczony głos.
- Cześć, Nikola - odezwałam się nie pewnie. Nie wiem czy chce dalej prowadzić tą rozmowę. Wydaje mi się, że będzie nie zręczna i dziwna.
- Magda? To ty? - teraz było słychać jej podekscytowanie.
- Tak.
- O kurde. Wiesz jak się o ciebie martwiłam? Ile czasu zastanawiałam się gdzie jesteś? Czy nic ci się nie stało? - teraz jej entuzjazm zmienił się we wściekłość i frustrację ale także w smutek.
- Wiem. Przepraszam. To było podłe z mojej strony. Nie powinnam tak wyjeżdżać bez słowa. Powiedziałabym ci tylko, że to wszystko potoczyło się tak szybko i nieodwracalnie i na zawsze  zmieniło moje życie. Jeszcze raz cię za to przepraszam - poczułam, że łzy lecą mi po policzkach.
- Uspokój się. To nie tak  ja nie chciałam cię obwiniać - usłyszałam, że ona też już płacze.
- Teraz obie będziemy ryczeć jak jakieś nienormalne nastolatki - zaśmiałam się znaczy miałam taki zamiar bo dźwięk jaki wydałam nie wiele miał wspólnego ze śmiechem.
- Brzmisz jak zarzynany wieloryb - Nikola próbowałam żartować i jej w przeciwieństwie do mnie wyszło.
- Skąd wiesz "jak brzmi zarzynany wieloryb"? - spytałam próbując przedłużyć luźną i wesołą atmosferę.
- Nie wiem - przyznała - tak mi jakoś przyszło do głowy - uśmiechnęła się co prawda nie widzę jej w tym momencie, żeby to zobaczyć ale znam ją na tyle dobrze, że jestem prawie pewna, że robi to w tej chwili.
- No dobrze - teraz to ja się uśmiechnęłam.
- Wracając - zaczęła - kiedy wrócisz?
- Na pewno nie szybko - odpowiedziałam szczerze.
- Szkoda. To kiedy się spotkamy?
- Nie wiem - przyznałam - na pewno nie w najbliższym czasie - powiedziałam nieco ciszej.
- W porządku zadzwoń kiedy będziesz miała ochotę porozmawiać albo się spotkać. Cześć - powiedziała smutno i rozłączyła się. Chciałam jej powiedzieć, że to wszystko nie tak i wyjaśnić jej kim jestem i kim jest moja prawdziwa rodzina ale nie mogłam. Wiem, że nie mogę choćby dlatego, że by mi nie uwierzyła i uznałam mnie za jakąś psychopatkę. Spojrzałam na zegarek była dziesiąta trzydzieści dlatego postanowiłam się jeszcze przespać.
***
Wstałam o siedemnastej. Właściwie to zostałam obudzona przez mojego brata.
- Wiedziałem, że zaśniesz dlatego przyszedłem po ciebie wcześniej - wyjaśnił.
- Taaa, jasne po prostu lubisz mnie budzić - podniosłam się na łokciach i spojrzałam na niego.
- Masz rację siostrzyczko. Uwielbiam patrzeć jak śpisz a potem cię obudzić i widzieć twoją zdezorientowaną minę - zaśmiał się.
- Rzeczywiście bardzo śmieszne - zakpiłam z niego.
- Nie żartowałem ja naprawdę lubię to robić. Nawet nie wiesz jak słodko wyglądasz kiedy śpisz - uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Dobra powiedzmy, że ci wierzę - odwzajemniłam jego uśmiech - a teraz skoro mam iść z wami musisz wyjść.
- Dlaczego, Rose? - zrobił minę niewinnego szczeniaczka.
- No nie wiem może dlatego, że muszę się umyć i ubrać - powiedziałam lekko podniesionym głosem.
- Jeszcze jedno byłem u twojego chłopaka i powiedziałem mu gdzie idziemy i w twoim imieniu spytałem czy chce iść z nami. Zgodził się - poinformował mnie.
- Dziękuję, a teraz możesz już iść.
- Jeszcze chwilę. Przyjdę po ciebie za dziesięć siódma . Dobrze? - kiedy skinęłam głową na znak zgody wyszedł z pokoju. Wtedy ja poszłam pod prysznic. Umyłam się i założyłam na siebie wybrane ubrania. Zakręciłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy skończyłam była osiemnasta trzydzieści co znaczy, że za dwadzieścia minut przyjdzie po mnie mój brat. W tym czasie postanowiłam wrócić do świata wirtualnego. Włączyłam telefon i sprawdzałam moje portale społecznościowe kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę? - usłyszałam głos mojego brata. 
- Tak - odpowiedziałam i wyłączyłam telefon. W tym czasie Jace wszedł do pokoju - Od kiedy ty pukasz za nim wejdziesz?
- Od nigdy. To był wyjątek, nie przyzwyczajaj się do tego - uśmiechnął się - To co idziemy?
- Tak - wyszliśmy na zewnątrz. Czekało tam na nas z jakieś dwadzieścia osób. Nie znałam prawie nikogo dlatego trochę się przestraszyłam. Na co Jonathan objął mnie ramieniem.
- Cześć - przywitał się ze zgromadzonymi - dzisiaj jak widzicie spotykamy się w trochę szerszym gronie ale tak wyszyło. Skoro wszyscy tu jesteśmy chciałem wam kogoś przestawić. Pewnie wszyscy ją znacie - spojrzał na mnie - ale nigdy nie zaszkodzi powiedzieć jeszcze raz. To jest moja kochana młodsza siostrzyczka Rosalie. To co teraz możemy już iść? - odpowiedziały mu oklaski i krzyki.