niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 3 - Spotkanie
 
   Następnego dnia wstałam około 9:00. Zeszłam na dół zrobić sobie i Filipowi śniadanie. Pięć minut później zszedł Filip.
- Co na śniadanie? - spytał zaspany.
- Zależy co chcesz.
- Jajecznice - krzyknął zadowolony.
- Ok. Podasz mi jajka z lodówki? - spytałam - Tylko ostrożnie - powiedziałam gdy otwierał lodówkę. 
- Będę uważał - w momencie, w którym to powiedział domek z jajkami spadł na podłogę.
- No to jajecznicy nie będzie - wyciągnęłam ścierkę i zaczęłam sprzątać rozbite jajka - To co jemy?
- Naleśniki - powiedział Filip nie tracąc entuzjazmu.
- Do naleśników też są potrzebne jajka - zaśmiałam się.
-Och. To może płatki
- Dobra, już robię - wyciągnęłam z szafki miskę. Nalałam do niej mleka, nasypałam płatki i postawiłam na stolę.
- A łyżka? - spytał zdziwiony.
- Proszę - podałam mu łyżkę. 
- A ty nie jesz?
- Zaraz zrobie sobie kanapkę - uśmiechnełam się i zaczęłam wyciągać potrzebne produkty.
- Idziesz do pokoju? - spytałam kiedy skończył jeść.
- A pójdziesz ze mną? - spytał.
- Nie mogę, muszę iść się pouczyć, ale zaraz przyjdzie do ciebie pani  Ania - powiedziałam.
- Szkoda - powiedział i poszedł w stronę schodów.
Posprzątałam po śniadaniu i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam książkę od polskiego, żeby się pouczyć. Po 10 minutach stwierdziłam, że  to i tak nic nie da. Nie mogłam się niczego nauczyć, ponieważ cały czas myślałam o spotkaniu z Natalią, a potem o tym z Bartkiem. Ciekawa co mają mi do powiedzenia? Zadzwonił telefon. Sprawdziłam kto to. "Mama" pojawiło się na wyświetlaczu. Odebrałam.
- Cześć mamo.
- Cześć kochanie. Filip już wstał?
- Tak i pytał o was wczoraj.
- I co mu powiedziałaś? - spytała zaciekawiona.
- To co zawsze. To znaczy, że macie dużo pracy i dlatego nie możecie z nim być - odpowiedziałam znudzona tym, że zawsze muszę mówić to samo.
- Możesz mu powiedzieć, że dzisiaj po południu do niego przyjedziemy - powiedziała niezbyt przekonująco.
- Na pewno? Czy tak jak ostatnio, co powiedzieliśćie, że będzie, a nie przyjechaliśćie? - spytałam obużona.
- Przecież przyjechaliśmy - prawie krzynęła.
- Tak ale o 2 nad ranem.
- Dobra nie marudź. Tym razem będziemy wcześniej. Muszę już kończyć do zobaczenia później.
- Pa - powiedział i się rozłączyłam.
Jeśli znowu nie przyjadą to Filip będzie załamany, a ja nie mam zamiaru znowu kłamać, że coś ważnego im wypadło i nie mogli przyjechać. Najlepiej nic mu nie powiem. Przynajmniej nie będzie płakał jak nie przyjadą, a jak się pojawią to będzie miał niespodziankę. Zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. Okazało się że to Ania, niania Filipka. 
                                     ***
O 14:30 wyszłam do kawiarni, w której miałam spotkać się z Natalią. Po 15 minutach siedziałam przy stoliku i czekałam na przyjaciółkę. Zamówiłam kawę i czekałam. Nie trwało to długo, ponieważ po trzech minutach przyszła. 
- Długo czekasz? - spytała.
- Nie, przed chwilą przyszłam - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To dobrze - odwzajemniła uśmiech.
- To co takiego ważnego chciałaś mi powiedzieć? - spytałam zaciekawiona.
- Widziałm twojego Bartka na mieście z jakąś dziewczyną - powiedziała.
- No i? - udałam, że mnie to nie obchodzi. 
- Myślałam, że jesteście parą - powiedziała bardzo zdziwiona.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi - powiedziałam spokojnie.
- To znaczy, że jest wolny?
- Ani mi się wasz, przeciaż jesteś z Damianem.
-  To znaczy, że ci na nim zależy? A co do Damiana to i tak nam się ostatnio nie układa - powiedziała zmartwiona.
-  No może trochę, ale opowiadaj co wam się nie układa? Przecież byliście tak bardzo w sobie zakochani- powiedziałam, żeby zmienić temat. 
- Nie mamy dla siebie czasu, a jak już się spotkamy to i tak nie mamy tematów do rozmowy.
- To faktycznie słabo, pewnie jest ci s z tego powodu przykro
- Czy kiedykolwiek było mi przykro z powodu chłopaka? - spytała.
- Nie - powiedziałam nie pewnie.
- No właśnie. To znaczy, że znowu mam zielone światło - powiedziała zadowolona.
- Nie rozumiem - powiedziałam zmieszana. 
- To znaczy, że znowu mogę chodzić bez przeszkód chodzić na imprezy. Nikt nie będzie zazdrosny o to, że rozmawiam z innymi chłopakami. Widzisz same pozytywy, może spotkam swoją bratnią dusze i znowu będę w szczęśliwym związku  - ona zawsze myśli pozytywnie, może to nawet nie takie głupie.
- Widzę, że już masz opracowany plan - uśmiechnełam się.
- Ja zawsze mam jakiś plan - zaczęłyśmy się śmiać.
Rozmawiałyśmy jeszcze z godzinę o różnych rzeczach. Kiedy spojrzałam na zegarek, była 17:30. Co znaczy, że muszę się zbierać, bo spóźnie się na spotkanie z Bartkiem. 
- Muszę już iść - wyciągnęłam z torrbki pieniądze i poszoszłam zapłacić za kawę. 
- Gdzie ci się tak spieszy? - zatrzymała mnie. 
- Mam spotkanie - powiedziałam nie chcąc zdradzać z kim.
- A z kim? - no i nie wyszło muszę jej teraz powiedzieć.
- Z Bartkiem.
- A to cię nie zatrzymuje. Baw się dobrze - uśmiechneła się.
Odpowiedziałam jej tym samym. Zapłaciłam i wyszłam z kawiarni. 
***
Przed blokiem byłam za dziesięć 18:00. Bartekt, już tam stał.
- Hej księżniczko - przywitał się.
- Mówiłam ci już, że nie masz mówić do nie księżniczko - powiedziałam zdenerwowana.
- Dobra, dobra. Gotowa.
- Tak - rozchmurzyląm się.
Pociągnął mnie za ręke.  
- Gdzie idziemy? - spytałam zaciekawiona.
- Zobaczysz - powiedział, nie chcąć zdradzić co zamierza. 
Po jakiś 5 minutach zatrzymaliśmy się przed jakimś blokiem. 
- Chcę ci kogoś przedstawić. Zgadzasz się? - spytał
- Tak, chyba tak - zawachałam się.
- Spokojnie, nic ci się nie stnie - przekonał mnie - chłopaki możecie podejść - zawołał. 
Gdy weszli wiedziałam, że to ci sami którzy pare dni wcześniej stali przed moim blokiem. To z nimi był wtedy Bartek.
- Wiem, że już się widzieliście ale nie miałałem okazji was sobie przedstawić - powiedział i zaczął nas sobie przedstawiać.
- Myślę, że samidamy sobie radę - powiedział, któryś z chłopaków.
- Ja też tak myślę - odezwał się następny. 
- Dobra zrozumiałem - powiedział Bartek.
Każdy z chłopaków podszedł do mnie i powiedział jak ma na imię i ksywkę. Żeden nie chciał,  żeby mówić do niego po imieniu. Była ich czwórka: "Jaro " - Jarek "Oli "- Oliwer "Jake" - Kuba "Mateo" - Mateusz.
- Czemu nie masz ksywki? - spytał mnie Jarek
- Bo nie była mi nigdy potrzebna - odpowiedziałam.
- To teraz będzie. Ma ktoś jakiś pomysł? - spytał.
- Madzik, Mago, Margo - padały różne opcje.
- Może Maddi - zaproponował Bartek.
- To jest dobre - powiedział Kuba.
- Zgadzam się - dodał  Oliwer.
- To fajna ksywka - stwierdził Mateusz.
- No dobra  niech wam będzie - powiedziałam.
- No to ustalone - powiedział Jarek.
Chwilę później przyszły jakieś dwie dziewczyny. Zmierzyły mnie wzrokiem, po czym jedna spytała: 
- Kto to?
- Nowa dziewczyna Bartka - powiedział Oliwer.
- Jeszcze nie dziewczyna - uśmiechnął się do mnie. To "jeszcze" znaczyło, że ma nadzieję, że to się zmieni.
- Mniejsza o to - powiedziała jedna z dziewczyn - Nikola jestem, ale mów mi Nicol.
- A ja Agnieszka ale mów mi Ani - powiedziała druga z dziewczyn.
- Magda - powiedziałam.
- Możecie mówić Maddi - dopowiedział Bartek.
- Pewnie się zastanawiasz kim my jesteśmy - powiedziała Nikola i muszę przyznać, że ma rację - Jestem dziewczyną Jarka a Ani Oliwera.
- To może my już pójdziemy - zaproponował Bartek.
- Ale dopiero przyszliście. No weź Barto jeszcze chwilę - nalegał Jarek.
- Naprawdę musimy już iść, ale obiecuję, że jeszcze spotkasz Maddi- uśmiechnął się i odszedł. Poszłam za nim.
- Gdzie idziemy? - spytałam, mając, już dość jego niespodzianej.
- Na kolację - uśmiechnął się. 
Szliśmy w milczeniu. Bartek zatrzymał się przed blokiem.
- Gdzie idziemy? - powtórzyłam pytanie
- Mówiłem ci już, że na kolacje - powiedział lekko zdenerwowany.
- Nie przypomina to żadnej restauracji ani knajpy - stwierdziłam.
- Bo do żadnej nie idziemy. Zjemy kolację u mnie w domu - uśmiechnął się.
Weszliśmy do jego mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz